Pracując w oświacie zarobić trudno. Na oświacie zaś można całkiem nieźle.
Szkolenie nauczycieli
Prawo oświatowe nakłada na nauczycieli obowiązek stałego podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Dotyczy to nie tylko poszerzania i aktualizacji wiedzy związanej z nauczanym przedmiotem lub grupą przedmiotów, lecz także zdobywania umiejętności, które są im niezbędne, aby mogli wykonywać swój zawód z pożytkiem dla uczniów.
Nauczyciele na ogół akceptują fakt istnienia obowiązku doskonalenia zawodowego. Nie wszyscy jednak i nie w jednakowym stopniu są gotowi do poświęceń w ciągle zmieniającej się rzeczywistości szkolnej, co samo w sobie nie jest czymś niezwykłym i może dotyczyć każdej grupy zawodowej. Z reguły nie lubią dodatkowych obowiązków, rad szkoleniowych, kursów i szkoleń. Zwłaszcza wtedy, gdy już wiedzą, że to czego żądają od nich dzisiaj, nie będzie wymagane jutro. Po prostu wyciągają wnioski z własnego doświadczenia.
Erupcja propozycji szkoleń i kursów nastąpiła po 1989 roku, a dokładniej w okresie wchodzenia w życie założeń reformy ministra Handke. Nauczyciele zdobywali uprawnienia do nauczania dodatkowych przedmiotów, odbywali staże, przygotowywali się do egzaminów kwalifikacyjnych,
dyplomowani in spe opracowywali materiały do teczki. Potem było jeszcze ciekawiej i pojawiło się wiele mówiące hasło Polska szkoła kursami stoi. Szkoły były zasypywane propozycjami kursów i szkoleń organizowanych przez kuratoria, stowarzyszenia, fundacje, instytuty, ośrodki wspierania lub zwalczania czegoś. Trudno wymienić wszystkich nadawców zaproszeń na kursy czy szkolenia, z których jedne były płatne, inne nie, co oczywiście nie znaczy, że nic nie kosztowały. Istniał bowiem system dofinansowywania i refundacji kosztów.
Z obszernej listy propozycji mogli wybierać nauczyciele i dyrektorzy, zapraszając prelegentów na szkoleniowe rady pedagogiczne, wychodząc w ten sposób naprzeciw oczekiwaniom władz oświatowych formułujących zadania do realizacji w danym okresie lub na danym etapie.
Kiedy w szkołach tworzono wewnątrzszkolne systemy (przemianowane później na zasady) oceniania, na kursie można było dowiedzieć się ze szczerego wyznania prowadzącej, że nigdy nie lubiła szkoły. Rysowanie autoportretów, zgadywanie, kto jest autorem, uśmiechanie się do sąsiada i głośne wykrzykiwanie imion jako sposób przedstawiania się. Spóźniona pani prelegent nie reaguje na protesty z sali, że to, o czym mówi, już było w pierwszej części szkolenia. Podsumowaniem kilkugodzinnego szkolenia,, którego tematem było Jak motywować uczniów do nauki był następujący wniosek: Nie można zmotywować ucznia do nauki. On sam musi znaleźć własną motywację. Prelegentka nie jest w stanie podjąć dyskusji z nauczycielem niepodzielającym jej opinii. Na dwóch kolejnych szkoleniach, które nie dotyczyły tego samego tematu, prelegent zadaje pytanie: Czy w Państwa szkole są uczniowie o odmiennej orientacji seksualnej? Oto są sceny z różnych szkoleń.
Twierdzenie, że wszystkie szkolenia czy kursy to bezwartościowe przedsięwzięcia, byłoby nieprawdziwe. Jakie zatem propozycje spotykają się z zainteresowaniem nauczycieli? Przede wszystkim, te, które są związane z wykładanym przedmiotem, oraz te, które mają charakter praktyczny i dotyczą szeroko pojętego bezpieczeństwa powierzonych im uczniów.
Anna Zalewska
nauczycielka LO