Rozmowa z Arturem Gotzem, aktorem, wokalistą, reżyserem, twórcą Fundacji Kultury i Sportu 44

Wasza fundacja działa niezwykle prężnie. Na stronach w mediach społecznościowych pojawiają się wciąż informacje o kolejnych realizowanych pomysłach. Czy jest jakaś jedna spójna idea przyświecająca działaniom Fundacji, na czym się koncentrujecie?

Fundacja Kultury i Sportu 44 w Warszawie będzie obchodziła w tym roku mały jubileusz. Zaczęliśmy naszą działalność dokładnie pięć lat temu na początku października. Była to kontynuacja mojej kilkunastoletniej działalności artystycznej, bo zaczynałem jako 11-latek. Przez kilka lat borykałem się z problemami natury formalnej, bo nie posiadałem osobowości prawnej, dlatego wraz z moim bratem, Norbertem Gotzem, absolwentem AWF w Krakowie postanowiliśmy połączyć dwie dziedziny – moją, czyli kulturę i jego, czyli kulturę fizyczną i tak powstała nasza Fundacja. Zawsze miałem charakter lidera, ale też producenta. To dość trudne dwie działki, ale staram się je łączyć. Nie mamy jakiegoś specjalnego motta, nie zawężamy też naszej działalności na konkretne działania. Realizujemy to, co nas interesuje i to, co jest wartościowe pod względem artystycznym i ma jakiś przekaz. Często są to projekty społeczne, w których poruszamy tematy zdrowego odżywiania się, ruchu, sportu czy ekologii. Ale zawsze jakość jest dla nas najważniejsza. Wiele rzeczy w Fundacji wykonuję sam, ale mam też wsparcie wolontariuszy i całą masę artystów, z którymi współpracujemy. Często konsultuję się z pisarką i poetką, Martą Fox, z którą zrealizowaliśmy kilka projektów m.in. słuchowisko dla dzieci, „Smog nas zje”, wg bajki Marty z moją muzyką i w mojej reżyserii. Niedługo dołączymy drugą bajkę i powstanie płyta. Niezwykle istotne były słuchowiska dla młodzieży na podstawie książek Marty, „Karolina XL” oraz „Iza Anoreczka”. Po każdym odcinku odbywało się spotkanie z autorką, ale też z psychologami i młodzieżą. W ten sposób trudne tematy oswajamy poprzez literaturę i rozmowę.

Proszę o kilka słów o projektach patriotycznych, które zrealizowaliście - “Sztandary Niepodległości”, “Wola 44” - widać bardzo profesjonalne i poważne podejście do tematu. Śpiewasz na nowo zaaranżowane znane piosenki, ale też wykonujesz nowe kompozycje. Jakie jest Twoje osobiste podejście do patriotyzmu, teraz coraz mniej “modnego” i jak oceniasz “rynek” utworów o tej tematyce?

Historia jest dla mnie niezwykle ważna. Staram się, żeby patriotyzm był dyskretny tzn. dobieram zawsze genialne teksty poetyckie m.in. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Czesława Miłosza, Cypriana Kamila Norwida, Mirona Białoszewskiego czy Romana Kołakowskiego. Za pomocą tych tekstów buduję opowieść o ważnych wydarzeniach dla naszej historii. Widzę, że szczególnie dla młodzieży jest to o wiele ciekawszy sposób opowiadania o wydarzeniach, niż patetyczne akademie. Najważniejszym dla mnie projektem do tej pory była właśnie „Wola 44”, którą zrealizowaliśmy w ubiegłym roku 5 sierpnia w 77 rocznicę rozpoczęcia rzezi Woli. Jestem mieszkańcem Warszawy od 14 lat, na Wolę sprowadziłem się w 2016 roku i dopiero tutaj zacząłem poznawać historię tej strasznej masakry. Temat Powstania Warszawskiego jest poruszany zawsze 1 sierpnia, ale moim zdaniem też niewiele mówi się o liczbach, czyli o tym że zginęło 200 tysięcy osób, w tym głównie ludność cywilna. Niestety 5 sierpnia jest w ogóle zapomniany i zmarginalizowany. Poza skromnymi uroczystościami dzielnicowymi jest w zasadzie cisza, a przecież w ciągu kilku dni w bestialski sposób zostało zamordowanych około 50 tysięcy osób. Niektóre źródła podają nawet 65 tysięcy. Postanowiłem tym projektem złożyć hołd ofiarom i ludziom, którzy przetrwali. Z tej okazji napisałem specjalnie muzykę do wiersza Baczyńskiego pt. „Wiatr”, przewertowałem zapiski osób, które ocalały i napisałem cały scenariusz. Przygotowania trwały kilka miesięcy, na kilka dni przed premierą nie mogłem spać, bo kłębiły mi się w głowie te wszystkie opowieści m.in. Wandy Lurie, na której oczach zamordowano jej dzieci, a ona cudem ocala z dzieckiem w łonie. W role aktorskie wcieliły się dwie aktorki: Karina Seweryn z Teatru Powszechnego w Warszawie i Hanka Brulińska z Teatru Osterwy w Lublinie. Śpiewałem z wielkim przejęciem, bo przecież miałem świadomość, że jesteśmy w centrum Woli, czyli tam, gdzie to wszystko się działo. Wielu aktorów mówi, że trzeba oddzielić życie sceniczne od prywatnego. W tym wypadku ja nie byłem w stanie tego zrobić. To było silniejsze ode mnie. Przeżywałem te wydarzenia, o których opowiadaliśmy jeszcze przez kilka tygodni. Natomiast „Sztandary Niepodległości” to krótka historia Polski po odzyskaniu Niepodległości w 1918 roku. Tytuł to piosenka Romana Kołakowskiego do telewizyjnego koncertu, w którym brałem udział. Roman podarował mi ją wtedy i mogłem stworzyć oddzielny program. Jeśli chodzi o rynek utworów o tej tematyce – jest on bardzo zróżnicowany. Od utworów wybitnych po bardzo przeciętne, pisane często na kolanie. Niestety za dużo jest patosu, a do mnie najbardziej przemawia prostota wypowiedzi i prawda.

Niedawno, w setną rocznicę urodzin Mirona Białoszewskiego zrealizowaliście ciekawy spektakl “Białoszewski 100”, oparty na utworach poety, z udziałem młodzieży. Czy będzie można go gdzieś jeszcze zobaczyć. Gdybyś mógł powiedzieć czy Białoszewski jest znany młodzieży i czy udało Ci się zainteresować młodych niełatwą twórczością tego artysty?

To był kolejny projekt związany z Wolą, bo właśnie tutaj urodził się poeta. Oprócz mnie wystąpili uczniowie Szkoły Aktorskiej Machulskich pod opieką reżysera Adama Biernackiego. Dla mnie Białoszewski to absolutny mistrz. Grałem w „Pamiętniku z Powstania Warszawskiego” w Teatrze Kamienica w Warszawie, a z Grupą Dochodzeniową zrobiliśmy „Wyprawy krzyżowe”. Tym razem stwierdziłem, że trzeba zrobić rodzaj happeningu, który będzie na granicy spektaklu i koncertu. To się udało i dzięki temu pokręcone teksty Białoszewskiego zostały bardziej zrozumiałe. Myślę, że Białoszewskiego młodzież kojarzy. Problem jest w tym, że wszyscy go znają, ale nikt nie czyta. Uczniowie Machulskich zaczęli wertować z ciekawości jego wiersze i utwory. To była wielka radość. Przypomniałem też chyba najbardziej znany wiersz Mirona, czyli słynną „Karuzelę z madonnami” z muzyką Zygmunta Koniecznego, który obchodził w tym roku 85 urodziny, a dokładnie kilka dni wcześniej była 60 rocznica premierowego wykonania piosenki przez Ewę Demarczyk w Piwnicy pod Baranami, czyli rocznic było kilka.

Najnowszy projekt, już za tydzień - tytuł sugeruje, że mamy zwolnić. Przybliż, proszę myśl przewodnią i zdradź czego uczestnicy mogą oczekiwać, czego będą mogli się nauczyć. Czy Ty sam przestrzegasz zasad życia “slow”? Które projekty są Tobie najbliższe, czy są takie i dlaczego jesteś najbardziej z nimi związany?

Zaczynamy teraz dwa projekty w województwie śląskim: „Slow life” w Niegowie i „Będzie dobrze” w Siemianowicach Śląskich we współpracy z Samorządem Województwa Śląskiego. Oba to połączenie warsztatów artystycznych – aktorskich, lalkarskich, plastycznych, literackich, relaksacyjnych. Ten drugi skierowany jest do seniorów, bo moim zdaniem w Polsce ta grupa w dalszym ciągu jest bardzo wykluczona i zapomniana. Pragniemy połączyć pokolenia, dać nadzieję na lepsze jutro, a poetka i pisarka Marta Fox przygotuje spotkanie „Życie zaczyna się po siedemdziesiątce”, bo w styczniu świętowała 70 urodziny i przełamuje schematy schorowanej emerytki. W projekcie „Slow life” będziemy pracowali nad znalezieniem spokoju w sobie i nad odprężeniem. Pomoże w tym m.in. alpakoterapia i ćwiczenia oddechowe. Każdy projekt będzie podsumowywał pokaz z uczestnikami i moje koncerty. Będzie również wystawa prac fotograficznych Janusza A. Stobińskiego oraz spotkania z dr nauk medycznych Adą Rozewicz. Pandemia to był trudny czas dla wszystkich, dla mnie ten czas był, aż za bardzo „slow”, bo ja żyję w nieustannym ruchu i z niego czerpię energię i harmonię.

Jeśli chodzi o projekty, które są dla mnie najważniejsze to zawsze te, nad którymi aktualnie pracuję. Natomiast z pewnością z tych, które do tej pory powstały to bez wątpienia „Wola 44” ze względów tematyki Powstania Warszawskiego, która mnie bardzo interesuje. Poza tym wspomniany wcześniej „Smog nas zje”, bo powstało piękne słuchowisko, a dodatkowo zorganizowaliśmy ogólnopolski konkurs na prace plastyczne, które stały się warstwą wizualną słuchowiska. Na pewno też spektakl „Pierwszy raz” Michała Walczaka, który zrealizowaliśmy w Teatrze Nowym w Łodzi i to była w zasadzie pierwsza taka duża produkcja naszej Fundacji. Po niej dostaliśmy wiatru w żagle i zrealizowaliśmy m.in. teledyski „Piątek, piąteczek, piątunio” i „Miłość z Facebooka”.

Teraz niezwykle ważna jest produkcja płyty dla dzieci, bo wszystkie piosenki będą z moją muzyką, a jedna z bajek, czyli „Toruńskie pierniki” jest mojego autorstwa. Kończymy właśnie nagrania, a premiera odbędzie się w przyszłym roku.

W głowie mam też wiele nowych projektów. Zobaczymy co i kiedy uda się zrealizować. To zależy nie tylko od nas, ale też od konkursów, w których bierzemy udział z naszymi projektami.



Organizacje

Ośrodek "Instytut Konfucjusza w Krakowie"

Celem działalności Instytutu Konfucjusza UJ  jest promowanie języka i kultury chińskiej. Wśród proponowanych zajęć znajdą Państwo kursy językowe oraz specjalistyczne,...

Fundacja Scolar

Jesteśmy Fundacją, która specjalizuje się w diagnostyce i skutecznym uczeniu dzieci, młodzieży i dorosłych z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Jest...

Stowarzyszenie Otwarte Drzwi

Wspieramy osoby z niepełnosprawnościami, w kryzysie bezdomności, dzieci i młodzież oraz bezrobotnych. Działamy od 1995 roku.


Informujemy, iż korzystamy z informacji zawartych w plikach cookies. Użytkownik może kontrolować pliki cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies